Ostatnim razem nawet wyjąć je z budki było trudno. Były szczepione i w końcu wypadły na balkon. Jeden strasznie piszczał z bólu (w brzuch miał wbite pazury intruza) ale rozdzielić ich nie można było, żeby im nie zaszkodzić.
Pobiegłam szybko po rękawice kuchenne i wzięłam je z podłogi na parapet. Tu, pokręciły się trochę w kółko, popiszczały, dość, że pazury intruza puściły i przesadzone przez barierkę, poleciały.
Niestety, już po jaju. Potłuczone, rozlało się po całym gniazdku
Jutro weźmiemy się sprzątanie budki.