Perigord/Greg- Pożegnanie
Napisane: niedziela, 18 czerwca 2023, 08:22
Dnia 6 czerwca 2023 roku odszedł Gregoire Zbroszczyk-Soberski, znany nam jako Perigord lub Greg.
Los zetknął nas wiele lat temu na forum chybskich bocianów. Nie przypuszczałam, że ta znajomość przerodzi się w przyjaźń i przetrwa aż tyle lat.
O odejściu Grzesia powiadomiła mnie wczoraj siostra Grega- Lidia, która była łącznikiem pomiędzy nami w okresach kiedy zaostrzenie choroby lub pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym uniemożliwiało Gregowi korzystanie z komputera i telefonu. Od wczoraj wiem, że nie będzie już maila ani telefonu...
W pamięci pozostanie wspomnienie sprzed kilku lat kiedy Greg przyleciał do Polski... Odebrałam Go z lotniska na Okęciu i przez cały dzień spacerowaliśmy po Warszawie zaliczając po kolei Wilanów, Łazienki, rodzinną knajpkę na ulicy Litewskiej (gdzie Greg jadał obiady w czasach młodości i gdzie Go pamiętali), Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście i Starówkę. Pożegnaliśmy się na Centralnym i Greg pojechał do Poznania, do swojej rodziny.
W pamięci pozostanie mi obraz starszego Pana w muszce, dowcipnego, tryskającego humorem pomimo ciężkiej choroby, świetnego erudyty.
Dokąd jako tako był na chodzie opiekował się swoją chorą psychicznie żoną- Suzanne.
Żegnaj Przyjacielu!
Nie będzie już maila zaczynającego się od słów: "Kasieńko, co słychać u ciebie, jak twoje zdrowie?", nie usłyszę już w telefonie:" Bisous, to ja- Greg".
Pozostała niespełniona obietnica mojej wizyty w Le Pizou...
Los zetknął nas wiele lat temu na forum chybskich bocianów. Nie przypuszczałam, że ta znajomość przerodzi się w przyjaźń i przetrwa aż tyle lat.
O odejściu Grzesia powiadomiła mnie wczoraj siostra Grega- Lidia, która była łącznikiem pomiędzy nami w okresach kiedy zaostrzenie choroby lub pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym uniemożliwiało Gregowi korzystanie z komputera i telefonu. Od wczoraj wiem, że nie będzie już maila ani telefonu...
W pamięci pozostanie wspomnienie sprzed kilku lat kiedy Greg przyleciał do Polski... Odebrałam Go z lotniska na Okęciu i przez cały dzień spacerowaliśmy po Warszawie zaliczając po kolei Wilanów, Łazienki, rodzinną knajpkę na ulicy Litewskiej (gdzie Greg jadał obiady w czasach młodości i gdzie Go pamiętali), Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście i Starówkę. Pożegnaliśmy się na Centralnym i Greg pojechał do Poznania, do swojej rodziny.
W pamięci pozostanie mi obraz starszego Pana w muszce, dowcipnego, tryskającego humorem pomimo ciężkiej choroby, świetnego erudyty.
Dokąd jako tako był na chodzie opiekował się swoją chorą psychicznie żoną- Suzanne.
Żegnaj Przyjacielu!
Nie będzie już maila zaczynającego się od słów: "Kasieńko, co słychać u ciebie, jak twoje zdrowie?", nie usłyszę już w telefonie:" Bisous, to ja- Greg".
Pozostała niespełniona obietnica mojej wizyty w Le Pizou...