Miron Chmielewski wraz z żoną Elżbietą prowadzą fundację i ośrodek pomocy dla zwierząt domowych. Ich podopieczni to źle traktowane, schorowane i porzucone zwierzęta, które w ośrodku uczą się ponownie ufać ludziom. Między innym dlatego Elżbieta i Miron od kilkunastu lat protestują i nie zgadzają się na polowania organizowane w bliskiej odległości od zabudowań.
- W niedzielę o piątej rano usłyszeliśmy strzały. Na drodze zobaczyliśmy auto terenowe i dwóch myśliwych stojących obok. Powiedziałem im, że przecież wiedzą, że prowadzę tu ośrodek ze zwierzętami, że strzelają w bezpośredniej bliskości zabudowań. Poprosiłem, żeby tego nie robili, bo to jest wbrew prawu. Zapytali, gdzie tu są budynki? Budynki przecież widać. Powiedziałem mu, że w tym momencie 200 osób nie śpi przez niego, bo on lubi strzelać do zwierząt. Podsumowałem, to co robią, trzasnąłem drzwiami od samochodu terenowego i zacząłem iść w stronę domu – mówi Miron Chmielewski, Fundacja Pomocy Zwierzętom Matuzalki.
Cały artykuł