Ciekawa interwencja poselska
Napisane: piątek, 2 listopada 2018, 20:39
Krystyna Pawłowicz obroniła hodowczynię buldożków? Psy mają do niej wrócić
28 buldogów powinno wrócić do znajomej Krystyny Pawłowicz. Posłanka wstawiła się za koleżanką, choć obrońcy zwierząt zarzucają hodowcom trzymanie psów w fatalnych warunkach. Sąd nie uznał w środę ich zażalenia.
– Będziemy robić wszystko, aby pomimo tej decyzji sądu zwierzęta nie zostały zwrócone do hodowli, w której tak był zaniedbywane – mówi „Wyborczej” Marcin Kościński z organizacji Pogotowie Dla Zwierząt. Sąd Rejonowy w Mińsku Mazowieckim rozpatrywał w środę zażalenie obrońców zwierząt na decyzję prokuratora nakazującą zwrot zwierząt. Uznał, że była prawidłowa. Środowe postanowienie sądu jest prawomocne, a to oznacza, że 28 buldogów francuskich musi trafić z powrotem do wsi pod Halinowem, skąd zostały odebrane przez obrońców zwierząt. Dziś buldogi przebywają pod opieką Fundacji SOS Bokserom, gdzie trafiły po interwencji.
Zwierzęcy aktywiści na teren hodowli weszli w drugiej połowie września 2017 r. Na stronie Pogotowia Dla Zwierząt można przeczytać opis: „Buldożki francuskie i pinczery były trzymane na dworze, w budach. Były poranione, z chorobami skóry, lała się z nich ropa. Rozmnażano je z wadami genetycznymi”.
Przedstawiciele Pogotowia Dla Zwierząt złożyli zawiadomienie w prokuraturze w Mińsku Mazowieckim w sprawie znęcania się nad zwierzętami. Podczas śledztwa kilkunastu świadków potwierdziło, że psy były w złym stanie. Mówili o tym także weterynarze, którzy opiekowali się zwierzętami zabranymi z hodowli.
Po dwóch tygodniach od wszczęcia śledztwa do szefa mińskiej prokuratury wpłynął list od posłanki PiS Krystyny Pawłowicz: „Ja ze swojej strony zapewniam, że obydwie właścicielki psów działają zgodnie z prawem, prowadzą zarejestrowane hodowle, ich zwierzęta są zdrowe – co potwierdza lekarz weterynarii opiekujący się psami. Uprzejmie proszę pana prokuratora o interwencję w tej sprawie” – czytamy w piśmie posłanki z 4 października.
Pawłowicz zna się Urszulą G., współwłaścicielką hodowli. Na jej profilu na Facebooku można znaleźć ich wspólne zdjęcia.
Jeszcze w tym samym miesiącu postępowanie przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Siedlcach. Ta na początku czerwca umorzyła sprawę „wobec braku znamion czynu zabronionego”. Podstawą tej decyzji była opinia biegłego lekarza weterynarii z Lublina. Jego nazwisko wskazała śledczym... właścicielka hodowli.
– Zamiast opinii o stanie zwierząt zgromadzonej w kilkunastu tomach akt sprawy otrzymaliśmy na kilku kartkach mowę obrończą właścicielki, w wykonaniu biegłego. Pierwszy raz widziałem taką opinię, którą prokuratura „łyknęła” od razu – dziwi się Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.
Sąd Rejonowy w Mińsku Mazowieckim rozpatrywał w środę zażalenie obrońców zwierząt na decyzję prokuratora. Uznał, że podjęto prawidłową decyzję.
28 buldogów powinno wrócić do znajomej Krystyny Pawłowicz. Posłanka wstawiła się za koleżanką, choć obrońcy zwierząt zarzucają hodowcom trzymanie psów w fatalnych warunkach. Sąd nie uznał w środę ich zażalenia.
– Będziemy robić wszystko, aby pomimo tej decyzji sądu zwierzęta nie zostały zwrócone do hodowli, w której tak był zaniedbywane – mówi „Wyborczej” Marcin Kościński z organizacji Pogotowie Dla Zwierząt. Sąd Rejonowy w Mińsku Mazowieckim rozpatrywał w środę zażalenie obrońców zwierząt na decyzję prokuratora nakazującą zwrot zwierząt. Uznał, że była prawidłowa. Środowe postanowienie sądu jest prawomocne, a to oznacza, że 28 buldogów francuskich musi trafić z powrotem do wsi pod Halinowem, skąd zostały odebrane przez obrońców zwierząt. Dziś buldogi przebywają pod opieką Fundacji SOS Bokserom, gdzie trafiły po interwencji.
Zwierzęcy aktywiści na teren hodowli weszli w drugiej połowie września 2017 r. Na stronie Pogotowia Dla Zwierząt można przeczytać opis: „Buldożki francuskie i pinczery były trzymane na dworze, w budach. Były poranione, z chorobami skóry, lała się z nich ropa. Rozmnażano je z wadami genetycznymi”.
Przedstawiciele Pogotowia Dla Zwierząt złożyli zawiadomienie w prokuraturze w Mińsku Mazowieckim w sprawie znęcania się nad zwierzętami. Podczas śledztwa kilkunastu świadków potwierdziło, że psy były w złym stanie. Mówili o tym także weterynarze, którzy opiekowali się zwierzętami zabranymi z hodowli.
Po dwóch tygodniach od wszczęcia śledztwa do szefa mińskiej prokuratury wpłynął list od posłanki PiS Krystyny Pawłowicz: „Ja ze swojej strony zapewniam, że obydwie właścicielki psów działają zgodnie z prawem, prowadzą zarejestrowane hodowle, ich zwierzęta są zdrowe – co potwierdza lekarz weterynarii opiekujący się psami. Uprzejmie proszę pana prokuratora o interwencję w tej sprawie” – czytamy w piśmie posłanki z 4 października.
Pawłowicz zna się Urszulą G., współwłaścicielką hodowli. Na jej profilu na Facebooku można znaleźć ich wspólne zdjęcia.
Jeszcze w tym samym miesiącu postępowanie przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Siedlcach. Ta na początku czerwca umorzyła sprawę „wobec braku znamion czynu zabronionego”. Podstawą tej decyzji była opinia biegłego lekarza weterynarii z Lublina. Jego nazwisko wskazała śledczym... właścicielka hodowli.
– Zamiast opinii o stanie zwierząt zgromadzonej w kilkunastu tomach akt sprawy otrzymaliśmy na kilku kartkach mowę obrończą właścicielki, w wykonaniu biegłego. Pierwszy raz widziałem taką opinię, którą prokuratura „łyknęła” od razu – dziwi się Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.
Sąd Rejonowy w Mińsku Mazowieckim rozpatrywał w środę zażalenie obrońców zwierząt na decyzję prokuratora. Uznał, że podjęto prawidłową decyzję.