Pokazywałam tu kilka razy wronę,która przychodziła na okno. Piła wodę,płukała jedzonko,kąpała się powodując powódź w kuchni.A przede wszystkim zaglądała ciekawie do kuchni,z wyraźna ochotą złożenia wizyty po drugiej stronie okna.Nie bała się ani mnie ani psa i głośnym krakaniem oznajmiała swoje przybycie. Właśnie zdałam sobie sprawę,że nie było jej od Sylwestra....
Była niewątpliwie stara i być może jej serduszko nie wytrzymało sylwestrowej kanonady. Brak mi starej wrony
Przychodzą młode,ale są nieufne i płochliwe i nie witają się krakaniem