Nie mam wprawdzie fotek ale opiszę dzisiejszy poranek bo jeszcze taki sie nie zdarzył
Ledwo zaczęło szarzeć a pojawiły sie sikory-jak zwykle rano.Po ok.20 minutach przybyły dzwońce i wróble i rozpoczęły śniadanko. O 8.16 wiem bo spojrzałam na zegar nadciągnęły grubodzioby w liczbie 5 sztuk-tego jeszcze nie było
.Narobiły szczekotu i zamieszania-z niewiadomych powodów do karmika pasuje tylko jeden więc ciągle sie przepędzały. i nagle o 8.41 krzyk i cisza...Podeszłam ostrożnie do okna i zobaczyłam kawałek KROGULCA!
Na szczęście żadnego ptaszka nie złapał,ale pilnie obserwował forsycję, w której schronienie znalazły maluszki. Odsunęłam delikatnie firanke i wypłoszyłam drania-zawsze sie boję że przy tym manewrze sikorki sie spłoszą ,ale znów mi się udało wypłoszyc tylko krogulca. Po kilku minutach sikorki i dzwońce wróciły do konsumpcji. Minęła może z godzinka spokoju i znowu krzyk-tym razem inny taki bardziej spiewny-to maluszki ogłosiły juz codzienną wizytę pary dzięciołów. On pierwszy w karmniku i na konarach sprawdza czy pesteczki pasują do drzewa ,nadlatuje samica i bierze sie do pracy a pan wybywa
Pracowała tak 2 razy po 30 minut. Potem wyszłam więc nie wiem czy jeszcze była.Ma racje Lamika,że wyrosna mi słoneczniki na jabłonce bo nawet dzwońce nie nadążaą z wydłubywaniem zapasów dzięciołowych
W tkz międzyczasie przyleciały 4 jery i pożywiały się na ziemi pod karmnikiem,a tuz za jerami przybyły 2 czyżyki i wepchnęły sie miedzy dzwońce do karmnika.Od wczoraj na nabitych jabłkach widuję kwiczołka i 2 kosy.Zima zapowiada sie na całego i taka deszczowo-śniegowa pogoda przyciąga chętnych do jedzonka.
Zobaczymy co jutro przyniesie