Wczoraj mąż sam poszedł do parku pokarmić sikorki. Przyzwyczajone do gołej ręki dość nieufnie brały mu ziarenka i orzeszki z rękawiczki, więc poświęcił się i schował rękawiczki do kieszeni. I to był błąd, bo w pewnym momencie zdesperowana sójka usiała mu na dłoni i poczęstowała się orzeszkiem, pozostawiając na palcu dość głęboki ślad pazura.
Wszystkie karmniczki były pełne a obok nich siedziały zmarznięte ptaszynki. Przy jednym z karmików zgodnie uwijała się grupka sikorek, samotna samiczka wróbla, kos, dzięcioł, kwiczoł i ... wiewiórka
Pani kosowej chyba takie towarzystwo nie odpowiadało, bo najpierw dość długo siedziała na gałęzi sąsiedniego drzewa a później zanurkowała by poszukać czegoś do jedzenia pod śniegiem
CDN