Krystyna Pawłowicz obroniła hodowczynię buldożków? Psy mają do niej wrócić
28 buldogów powinno wrócić do znajomej Krystyny Pawłowicz. Posłanka wstawiła się za koleżanką, choć obrońcy zwierząt zarzucają hodowcom trzymanie psów w fatalnych warunkach. Sąd nie uznał w środę ich zażalenia.
– Będziemy robić wszystko, aby pomimo tej decyzji sądu zwierzęta nie zostały zwrócone do hodowli, w której tak był zaniedbywane – mówi „Wyborczej” Marcin Kościński z organizacji Pogotowie Dla Zwierząt. Sąd Rejonowy w Mińsku Mazowieckim rozpatrywał w środę zażalenie obrońców zwierząt na decyzję prokuratora nakazującą zwrot zwierząt. Uznał, że była prawidłowa. Środowe postanowienie sądu jest prawomocne, a to oznacza, że 28 buldogów francuskich musi trafić z powrotem do wsi pod Halinowem, skąd zostały odebrane przez obrońców zwierząt. Dziś buldogi przebywają pod opieką Fundacji SOS Bokserom, gdzie trafiły po interwencji.
Zwierzęcy aktywiści na teren hodowli weszli w drugiej połowie września 2017 r. Na stronie Pogotowia Dla Zwierząt można przeczytać opis: „Buldożki francuskie i pinczery były trzymane na dworze, w budach. Były poranione, z chorobami skóry, lała się z nich ropa. Rozmnażano je z wadami genetycznymi”.
Przedstawiciele Pogotowia Dla Zwierząt złożyli zawiadomienie w prokuraturze w Mińsku Mazowieckim w sprawie znęcania się nad zwierzętami. Podczas śledztwa kilkunastu świadków potwierdziło, że psy były w złym stanie. Mówili o tym także weterynarze, którzy opiekowali się zwierzętami zabranymi z hodowli.
Po dwóch tygodniach od wszczęcia śledztwa do szefa mińskiej prokuratury wpłynął list od posłanki PiS Krystyny Pawłowicz: „Ja ze swojej strony zapewniam, że obydwie właścicielki psów działają zgodnie z prawem, prowadzą zarejestrowane hodowle, ich zwierzęta są zdrowe – co potwierdza lekarz weterynarii opiekujący się psami. Uprzejmie proszę pana prokuratora o interwencję w tej sprawie” – czytamy w piśmie posłanki z 4 października.
Pawłowicz zna się Urszulą G., współwłaścicielką hodowli. Na jej profilu na Facebooku można znaleźć ich wspólne zdjęcia.
Jeszcze w tym samym miesiącu postępowanie przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Siedlcach. Ta na początku czerwca umorzyła sprawę „wobec braku znamion czynu zabronionego”. Podstawą tej decyzji była opinia biegłego lekarza weterynarii z Lublina. Jego nazwisko wskazała śledczym... właścicielka hodowli.
– Zamiast opinii o stanie zwierząt zgromadzonej w kilkunastu tomach akt sprawy otrzymaliśmy na kilku kartkach mowę obrończą właścicielki, w wykonaniu biegłego. Pierwszy raz widziałem taką opinię, którą prokuratura „łyknęła” od razu – dziwi się Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.
Sąd Rejonowy w Mińsku Mazowieckim rozpatrywał w środę zażalenie obrońców zwierząt na decyzję prokuratora. Uznał, że podjęto prawidłową decyzję.