Oj, działo się dzisiaj, działo. Ok. godz. 6 rano obudził nas przeraźliwy płacz (trochę inny gwizd) jerzyka. Na barierce siedziała sroka a jerzyk leżał na podłodze. Wyglądał jak martwy.
Sroka odleciała a jerzyk posiedział trochę w dłoni i po pewnym czasie otworzył oczka. Pogłaskany po główce nabrał wigoru i wystartował. Bardzo długo (ponad 8 godzin) go nie było.
Przed chwilą przyleciał ale nie wydaje się, by czuł się dobrze Poleży, odpocznie i zobaczymy, co będzie dalej.