Wywiad z Konradem Malcem, ornitologiem, mieszkającym nad Narwią
Dzieciom trzeba będzie tłumaczyć, co to znaczy, że ptaki odlatywały kiedyś na zimę do Afryki. Za chwilę ten motyw przestanie się pojawiać w bajkach
Na obrzeżach bagna Pulwy, nad Narwią, we wsi Wólka-Wojciechówek siedzimy w dawnej leśniczówce i obserwujemy rzekę.
Wczoraj, odwożąc córkę do przedszkola, widział gęsi gęgawy – kiedyś nie do zobaczenia zimą. Dzisiaj rano w zaroślach słyszał klangor żurawi, które przestały odlatywać na zimę.
Bogatki też odlatywały. Regularnie widzę w ogrodzie samca zięby. Dziesięć lat temu ich nie spotykałem. Co ciekawe, coraz częściej zostają też samice zięby. W poprzednią zimę widziałem tu kosy, dwa samce i dwie samice. A kapturki i lerki kiedyś nielicznie zimowały w okolicy Wrocławia, bo tam zawsze było cieplej, a teraz przesunęły się w głąb kraju. Kapturki spotykane już są pod Warszawą.
Gągoły i świstuny to reprezentanci zimujących u nas kaczek. Przylatują na zimę z północy i ze wschodu. Bo jeszcze nie powiedziałem, że mamy całą grupę ptaków zalatujących. Te żurawie, które lęgną się w Polsce, odlatują jesienią do Niemiec, Francji, część nadal leci do Afryki. Na ich miejsce przybywają żurawie z Syberii. W Polsce jest dla nich łagodniej niż na wschodzie. Więc żurawie, które widzimy teraz nad Narwią, pewnie nie mają polskiego pochodzenia, nie wykluły się tutaj, są ze wschodu. Zrobi się cieplej, to wrócą do siebie, a na ich miejsce przylecą nasze, co zimowały na zachodzie. Te ze wschodu skróciły sobie dystans, nie muszą już lecieć na zimowisko do Niemiec i Francji, lądują wcześniej, w Polsce, bo u nas zrobiło się cieplej. Nie chodzi o superwysoką temperaturę. Wystarczy, że nie ma śniegu, który przykryłby stołówkę.
Pod tym samym linkiem znajduje się wywiad z profesorem Przemysławem Chylareckim z Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk, który monitoruje ptaki.
Mówi, że czterdzieści lat temu nie do pomyślenia było, żeby gęś gęgawa tak licznie nie przenosiła się na zimę do Hiszpanii i Tunezji.
Gęgawa zostaje i dobrze sobie radzi. Przylatują do nas również gęsi z tundry azjatyckiej. Kiedyś tylko przelatywały przez nasz kraj w drodze na zimowisko do Niemiec i Holandii. Teraz skróciły wędrówkę, zostają u nas.
Kormorany – część odlatuje, część zostaje. Po co lecieć do Bawarii czy Szwajcarii, skoro tutaj nie jest źle, zwłaszcza kiedy nie ma śniegu i lodu.
– Czy to oznacza, że zimą będzie u nas więcej ptaków?
– Niekoniecznie. Pamiętajmy, że cieplej robi się również na wschodzie i północy, więc tamtejsze ptaki zostają u siebie albo przesuwają się tylko nieznacznie w naszym kierunku. Rosyjskie kawki i gawrony kiedyś zimowały u nas masowo, teraz jest ich bez porównania mniej. Przestał do nas przylatywać skowronek górniczek z tundr Syberii. Kiedyś powszechnie występował zimą, a teraz mamy tylko pojedyncze osobniki na wschodzie kraju.
– Dlaczego żurawie i gęsi już tłumnie zimują w Polsce, a bociany tylko sporadycznie?
– Nie mam pojęcia, ale możemy dywagować. Pewnie nie chodzi o niskie temperatury, ale o pokarm. Żuraw i gęś zależne są od pokarmu roślinnego, który znajdą na polach, choćby zboża ozime. Natomiast bocian jest drapieżnikiem, zimą upoluje mniej myszy, norników, w ogóle nie znajdzie dużych owadów. Ptak, żeby przetrwać, musi znajdować pokarm w określonej ilości i biomasie na jednostkę czasu, czyli jedzenia nie może być zbyt mało i sporadycznie. Taki bocian skąpo żywiony opadnie z sił i nie przeżyje do wiosny.
Profesor Przemysław Chylarecki mówi, że nie tylko lżejsza zima powoduje, że ptaki traktują Polskę jak ciepły kraj, ale także rozwój miast.
– Miasta stają się zimowymi enklawami prosperity dla ptaków. Jeżeli masowo je dokarmiamy, to wpływa to na ich zwyczaje migracyjne. Mamy tu dane choćby z Wielkiej Brytanii. Tam dokarmianie zimowe to cały przemysł – sprzedaż karmy dla ptaków to spory wolumen dochodów. Przynajmniej jeden gatunek ptaka, kapturka, zmienił trasy wędrówek i zaczął zimować na Wyspach Brytyjskich za sprawą zimowego dokarmiania. A w Polsce czterdzieści lat temu wszystkie szpaki leciały jesienią do Francji i Hiszpanii, a teraz decyduje się ich coraz mniej, bo zostają w miastach. W Warszawie zimuje przynajmniej kilkaset szpaków, przylatują tu zapewne z okolicznych wsi. Przeżywają dzięki winoroślom, owocom znajdowanym w parkach, także dzięki śmietnikom i dokarmianiu. Na naszych oczach dzieje się zmiana.