Nie zaglądałam wczoraj,bo miałam przeżycie - można powiedzieć traumatyczne
Cały dzień,do późnego popołudnia, nie wychodziłam poza spacer z psem. Dopiero około 16-ej musiałam wyjść ( jeden przystanek tramwajem) i zorientowałam się,że nie mam kluczyków do samochodu,które noszę zawsze w kieszeni wyjściowej kurtki.Okropnie się zdenerwowałam
Poprzedniego dnia wróciłam przecież późno samochodem z zebrania i kluczyki powinny tkwić w kieszeni
Obszukałam wszystko: w domu,na parkingu,po drodze do banku,w którym byłam - nic
Doszłam do wniosku,że mi ktoś wyciągnął te kluczyki z kieszeni w tramwaju,bo taki typ ironicznie się uśmiechał jak zapinałam kieszeń w kurtce.Byłam tak zdenerwowana,że nie miałam ochoty na gadanie,na jedzenie,na nic
(kiedyś w takich "nerwowych" sytuacjach potrafiłam nie jeść 3 dni,tylko kawa i papierosy). Godzinę temu wyszłam z psem i
zajrzałam do pani dozorczyni z pytaniem,czy ktoś nie znalazł kluczyków.Okazało się,ze znalazł jej mąż,ale nie skojarzyła,że to moje.No pewnie,ona nie jeździ moim samochodem.Wczoraj do niej nie zajrzałam,bo było ciemno w mieszkaniu.Uspokoiłam się i stwierdziłam,że podejrzliwość jest bardzo zaraźliwa
Człowiek ciągle słyszy i czyta o kieszonkowcach,to później wszystko mu się kojarzy
A teraz mogę się z siebie pośmiać