Niżej cały artykuł, ale wobec przytoczonego wyżej stanowiska, chciałabym już na początku zwrócić uwagę na fragment, w którym Kruszewicz mówi o dokarmianiu gołębi:
Dokarmianie ptaków zimą - tak czy nie?
Dr Andrzej G. Kruszewicz
22.01.2014 , aktualizacja: 21.01.2014 16:06
Wiele osób dokarmia ptaki w poczuciu odpowiedzialności za losy żyjących wokół nas dzikich zwierząt. Tymczasem trzeba sobie uświadomić, że dokarmiane są niemal wyłącznie gatunki pospolite, doskonale radzące sobie bez ludzkiej pomocy, a ludzie bardzo często oferują im pokarmy szkodliwe, trujące lub mało pożywne.
Ornitolodzy ostrzegają, że dokarmianie może być dla ptasiej populacji szkodliwe, a weterynarze dodają: w karmnikach ptaki zarażają się chorobami. Ludzie jednak wciąż je dokarmiają. Bo lubią. Dla dzieci, osób schorowanych czy starszych to często jedyna okazja do kontaktu z dziką przyrodą. Dokarmiajmy więc ptaki, ale mądrze, stosując starą zasadę: przede wszystkim nie szkodzić.
Karmić czy nie karmić?
Podstawowa zasada brzmi: dokarmianie ptaków powinno odbywać się tylko podczas mrozów. Jego celem jest danie ptakom wsparcia w najtrudniejszych dla nich chwilach, a nie uzależnianie ich od ludzkiej pomocy.
Zwabianie drobnych ptaków w jedno miejsce może być dla nich niebezpieczne, gdyż drapieżniki szybko uczą się, gdzie można skutecznie polować. W miejscach koncentracji ptaków łatwiej także o zarażenie się pasożytami lub chorobami, a ostatniej zimy sporo było takich przypadków.
Ptaki mogą obejść się bez dokarmiania. To kolejna prawda. Być może, gdyby ich nie dokarmiano, w miastach byłoby mniej sierpówek, wróbli, gołębi, kawek, szpaków czy sikor. Niemcy wydają corocznie 10 milionów euro na zimowe dokarmianie ptaków. Amerykanie płacą miliardy za pokarmy, karmniki i karmidła. W Polsce nikt tego nie liczył. Nie są to pieniądze wydane mądrze. Gdyby co roku parę milionów euro przeznaczać na ochronę zagrożonych gatunków i ich siedlisk (na przykład mokradeł), szybko byłoby widać efekty.
Gdzie dokarmiać ptaki
Miejsce na karmnik lub słoninę dla sikor powinno być osłonięte od wiatru i bezpieczne. Dobrze, jeżeli blisko są gęste i wysokie krzewy (berberys, pigwowce, pnące róże), w których ptaki mogą się skryć w razie ataku krogulca. W promieniu kilku metrów od karmnika powinny być jedynie niskie trawy, w których nie będzie mógł się zaczaić drapieżnik, na przykład kot.
Niebezpiecznymi miejscami są natomiast przeszklone tarasy i werandy. Spłoszone ptaki będą się rozbijały lub wręcz zabijały o szyby. Co innego, gdy karmnik jest zamocowany na parapecie okiennym. Łatwo go wtedy czyścić i zaopatrywać w nowe porcje pokarmu, można też podziwiać posilające się ptaki, w razie spłoszenia nie będą obijać się o szybę, bo jest ona zbyt blisko.
Jak dokarmiać ptaki
To od nas zależy, co, gdzie i kiedy zaoferujemy ptakom do zjedzenia. Na przykład nawet czerstwe pieczywo może być pożywieniem dla kaczek i gołębi. Pod warunkiem jednak, że nie jest spleśniałe i zadamy sobie trud pokrojenia go w kostkę centymetrowej grubości. Warto pamiętać, że podczas odwilży taki pokarm nasiąka wodą, przez co łatwo się psuje. Na dodatek woda z topniejącego śniegu może zawierać toksyczne dodatki, jak choćby substancje do odladzania jezdni i chodników.
Przy dodatnich temperaturach większość ptaków nie ma problemu ze zdobyciem pokarmu. Jedynie sierpówki, wróble i miejskie gołębie są przez cały rok uzależnione od dokarmiania przez ludzi. Powinny jednak dostawać suche ziarno (pszenicę, proso, kasze) w karmnikach osłoniętych przed opadami. Podawanie im pokarmów na ziemi jest i niebezpieczne, i mało higieniczne.
Rodzaje i jakość pokarmów
Zdarza się, że ludzie dają ptakom spleśniały chleb, resztki ciast, zepsute kasze czy stęchłe ziarno. Głodne ptaki to zjedzą, ale efekty takiego "wsparcia w potrzebie" mogą być tragiczne.
Tam, gdzie karmniki są odwiedzane przez sikory, możemy poza tradycyjnym kawałkiem surowej słoniny zaoferować im konopie czy nasiona słonecznika - łuskane lub w łupinach (łuskane są nieco droższe, ale nie wymagają wysiłku od ptaka i nie zostawiają śmieci wokół karmnika). Pamiętajmy też, że słonina musi być surowa, bez przypraw i nie może wisieć dłużej niż 3-4 tygodnie. Trzeba ją zdejmować, gdy temperatura wzrasta powyżej zera, gdyż wtedy szybko jełczeje i staje się szkodliwa.
W karmnikach odwiedzanych przez wróble i mazurki odpowiednie są różne odmiany prosa, drobne kasze i łuskany słonecznik. Tam, gdzie dokarmiane są sierpówki, gołębie, kawki lub gawrony, można stosować grube kasze, pszenicę, a także pokrojone w centymetrowe kostki czerstwe białe pieczywo.
Jeśli w naszym ogrodzie pojawią się dzwońce, w okresie najsilniejszych mrozów wysypmy im nieco nasion słonecznika. Kosy i kwiczoły możemy dokarmiać pokrojonymi rodzynkami, daktylami lub morelami albo kawałkami jabłka - pod warunkiem, że mróz nie jest zbyt tęgi.
Jeśli prowadzenie akcji dokarmiania ptaków przewidzieliśmy już latem lub jesienią, możemy im podawać zebrane wcześniej i zamrożone owoce czarnego bzu, jarzębiny, ligustra czy porzeczek, jagód albo aronii. Owoce suszone nie są tak dobre, gdyż nie są tak bogate w witaminy jak mrożone, a poza tym pęcznieją w wolu i powiększają swą objętość, co przy zjedzeniu ich większej ilości może okazać się dla ptaków niebezpieczne.
Dokarmianie łabędzi
Trasy wędrówek łabędzi wiodą wzdłuż dużych rzek ku morzu, a dopiero później na zachód. Jedynie ptaki z południa kraju kierują się wprost na zachód lub południe. Jeżeli w jakimś miejscu jest dość pokarmu, to łabędzie zwlekają z odlotem do ostatniej chwili, często do dnia, gdy zbiornik zamarznie. Słabsze osobniki przymarzają wtedy do lodu, a ludzie niepokoją służby miejskie. Straż pożarna rozkłada na lodzie drabiny, by odkuć łabędzia z lodu lub też ptaki są wcześniej zabijane przez psy czy lisy. Wszystkich tych kłopotów można uniknąć, opóźniając dokarmianie łabędzi do nastania mrozów. Wiele z nich odleci wtedy w bardziej dogodne miejsca.
Zbyt wczesne dokarmianie łabędzi sprawia też, że wiele młodych osobników zostaje w miejscach nieodpowiednich: kanałach ściekowych, małych stawach czy parkowych jeziorkach. Później, gdy nadejdzie zimowa szaruga, mróz i wiatr, niewielu osobom będzie się chciało chodzić do parku i dokarmiać łabędzie. Część z takich ptaków trafia do schronisk, ogrodów zoologicznych lub w inne miejsca, gdzie ludzie starają się stworzyć im warunki dogodne do przezimowania.
Dokarmianie gołębi miejskich
Te piękne ptaki nam spowszedniały i bywają traktowane jak szkodniki, zanieczyszczające pomniki i parapety. A przecież gołębi w miastach jest tyle, ile odpadków nadających się dla nich do zjedzenia. Gdyby miasta były czyste, a śmietniki zamknięte, nie byłoby w nich gołębi. Ptaki te są więc w miastach za naszą sprawą. Zimą powinniśmy dokarmiać gołębie, które będą silniejsze i odporniejsze na choroby. Wystarczy pszenica, grube kasze i czerstwe, drobno pokrojone pieczywo (białe).
Trzeba przy tym pamiętać o pewnej bardzo ważnej sprawie. Dokarmianie gołębi nie może być dla nikogo uciążliwe. Gołębie powinny być dokarmiane w takich miejscach, by nie powodowało to konfliktów, gdyż każdy konflikt ptaków i ludzi okazuje się niekorzystny dla ptaków. Najlepsze do tego celu są miejskie skwery i parki. Zanim jednak rozpoczniemy dokarmianie gołębi w takich miejscach, warto porozumieć się z administracją lokalnego osiedla lub osobami zarządzającymi zielenią w parku.
Jeśli pomagać, to rozsądnie
Każdy może w ogrodzie lub okolicy zadbać nieco o przyrodę. Jak? W jedyny naprawdę skuteczny sposób - sadząc rodzime krzewy i drzewa: czarne bzy, jarzębiny, berberysy, rokitniki, kruszyny, dzikie róże, tarniny, głogi, dęby, klony, graby i wiele innych roślin. W swoim gospodarstwie dodatkowo rozsiałem wiesiołki, co roku sieję słoneczniki i konopie siewne (tylko te!), a ze spacerów po okolicy przynoszę w kieszeniach żołędzie, owoce dzikich róż, głogu, trzmieliny, nasiona jesionów i inne, których pełno w okolicy - są nasze i lubią je ptaki.
W ogrodzie nie robię jesiennych porządków. Zostawiam na zimę suche badyle pokrzyw (kępa powinna być w każdym ogrodzie z uwagi na motyle), kosaćców żółtych i syberyjskich (nad stawem), kwiatów, bylin i ziół. Całą zimę zaglądają do nich ptaki i czegoś w nich szukają. Zapewne też coś znajdują. Na zdrowie!
O autorze: dr Andrzej G. Kruszewicz - lekarz weterynarii, z zamiłowania ornitolog. Dyrektor Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Warszawie, twórca i szef "Ptasiego azylu", ośrodka zajmującego się leczeniem i rehabilitacją ptaków chronionych.