Dzięki za słowa otuchy..... Na razie jesteśmy jak przekłuty balon z którego zeszło powietrze.....Tyle miesięcy walki o psa i nic....Żony nie było ponad tydzień-jak przyjechała-Majka przywitała się,były piski,lizanie,kręcenie młynka ogonem i ....zaczęło się pogarszać.Wyglądało to jakby Majka czekala na powrót żony aby się pozegnać.....Dobrze że udało się ściągnąć fajną weterynarz do domu która pomogła Majce odejść....Głaskaliśmy ją do końca.
Ta maleńka sunia została wieczorem przerzucona przez ogrodzenie na naszą posesję Co za bydlak to zrobił ? Dobrze,że maleństwu nic się nie stało. Wyskoczyłam bo usłyszałam potworny pisk i moje zaczęły ujadać.
Ellen , nie wiem, co Ci powiedzieć, bo nóż się w kieszeni otwiera na takie zachowania z dwojga złego, to chyba lepiej, że sunia trafiła do Ciebie a nie została gdzieś tam przywiązana do drzewa ...