Dziś rano w kuchni, w pudełku z zakrętkami, znalazłam jerzyka. Był tak słaby, że nie miał nawet siły ścisnąć pazurków na moim palcu. Obrażeń zewnętrznych nie widać, stąd wniosek, że może mieć wewnętrzne. Dostał trochę wody z glukozą, wcisnęłam mu ze trzy kulki jedzenia i poszedł spać do pudełka. Koledzy latali przy oknie i gwizdali ale na nim żadnego wrażenia to nie zrobiło.
Jak biedactwo dożyje do jutra, to zrobię mu jeszcze jakąś fotkę. Dziś nie chcę go już stresować.